Jedni je lubią inni uważają za święto komercji i wyrażanie uczuć na komendę im nie odpowiada. Też kiedyś taka byłam 😉 Teraz uważam, że każda okazja do świętowania w postaci ładnego stroju, wyjścia w miłe miejsce i zjedzenie czegoś smacznego jest dobra 🙂 Pewnie pewnie, powinniśmy być mili dla siebie na co dzień itd., ale takie ekstra chwile też są potrzebne.
Jak się sprężycie to zjecie ten deser jeszcze dzisiaj 😉 Jeszcze nie wiem czy jest tak pyszny na jaki wygląda, bo zrobiłam go pierwszy raz, jutro Wam napiszę 😀
Przepis Tadeusza Pióro skopiowany z Galerii Potraw:
Ilość porcji: 4
Składniki:
1/2 kg suszonych fig
1/2 l. czerwonego wytrawnego wina
3 łyżki miodu
śmietana kremówka
likier z czarnej porzeczki (bądź słodka konfitura – z płatków róży, powidła, itp.)
1. Zagotować wino z miodem. Dodać suszone figi i gotować na malutkim ogniu, aż zmiękną i spęcznieją (ok. godz).
2. Wyłączyć, przestudzić. Wyjmujemy figi. Sos gotujemy na dużym ogniu, żeby zgęstniał.
3. Figi polewamy paroma łyżkami sosu, porcją ubitej śmietanki, zaprawionej likierem.
Zrobiłam z połowy porcji, nie dodawałam likieru do śmietanki i polałam podgrzaną konfiturą jagodową.
Jeszcze udanych walentynek 😉
Kubełek Smakowy
14 lutego 2011 @ 21:13
Ja też stwierdziłam, że dzisiaj postawię na bitą śmietanę i zrobiłam zakrapiane tiramisu. Nie z powodu lewantynek, tak po prostu.
Twój deser wygląda niczym z prawdziwej restauracji – nie za dużo go, ale wystarczająco, ładnie udekorowany, prosi: "zjedz mnie".
Arvén
14 lutego 2011 @ 21:31
Kiczowate czy nie kiczowate, na taki deser to się skuszę zawsze 😉
Maggie
14 lutego 2011 @ 22:03
Walentynki ani mnie ziebia, ani parza – ale twoje figi sa wybitnie pociagajace!
Kubełek Smakowy
15 lutego 2011 @ 02:13
Ja też stwierdziłam, że dzisiaj postawię na bitą śmietanę i zrobiłam zakrapiane tiramisu. Nie z powodu lewantynek, tak po prostu.
Twój deser wygląda niczym z prawdziwej restauracji – nie za dużo go, ale wystarczająco, ładnie udekorowany, prosi: “zjedz mnie”.
Arvén
15 lutego 2011 @ 02:31
Kiczowate czy nie kiczowate, na taki deser to się skuszę zawsze 😉
Maggie
15 lutego 2011 @ 03:03
Walentynki ani mnie ziebia, ani parza – ale twoje figi sa wybitnie pociagajace!
Karmel-itka.
15 lutego 2011 @ 06:49
walentynki jak w restauracji.
deser godny prawdziwego mistrza ;]
asieja
15 lutego 2011 @ 08:57
święto komercji jest mi obojętne, ale taki deser.. ach 🙂
Karmel-itka.
15 lutego 2011 @ 11:49
walentynki jak w restauracji.
deser godny prawdziwego mistrza ;]
Ag Pe
15 lutego 2011 @ 12:38
Te figi wyglądają kusząco. Muszę kiedyś spróbować czegoś takiego bo brzmi egzotycznie a musi być przepyszne.
Zielenina
15 lutego 2011 @ 13:23
Dziękuję wszystkim, szczególnie za "restauracyjne" komplementy, zrobiły mi dużą przyejmność 🙂
Już po konsumpcji 😉 deser jest rzeczywiście przepyszne 🙂 Tylko tych fig było aż za dużo, mimo że zrobiłam z przepisowych proporcji – było 9 na głowę, a w zupełności wystarczyłoby 6. Ale zdecydowanie do powtórki, następnym razem podrasuję wino, w którym się gotowały przyprawą korzenną, a bitą śmietaną zmieszam z mascarpone. Fajna rzecz na specjalne okazje, naprawdę polecam 🙂
asieja
15 lutego 2011 @ 13:57
święto komercji jest mi obojętne, ale taki deser.. ach 🙂
aga
15 lutego 2011 @ 15:15
ciekawy deser i zapowiada sie pysznie:)
Ag Pe
15 lutego 2011 @ 17:38
Te figi wyglądają kusząco. Muszę kiedyś spróbować czegoś takiego bo brzmi egzotycznie a musi być przepyszne.
Zielenina
15 lutego 2011 @ 18:23
Dziękuję wszystkim, szczególnie za “restauracyjne” komplementy, zrobiły mi dużą przyejmność 🙂
Już po konsumpcji 😉 deser jest rzeczywiście przepyszne 🙂 Tylko tych fig było aż za dużo, mimo że zrobiłam z przepisowych proporcji – było 9 na głowę, a w zupełności wystarczyłoby 6. Ale zdecydowanie do powtórki, następnym razem podrasuję wino, w którym się gotowały przyprawą korzenną, a bitą śmietaną zmieszam z mascarpone. Fajna rzecz na specjalne okazje, naprawdę polecam 🙂
Paula
15 lutego 2011 @ 19:15
prosto i pysznie. to lubię 🙂
aga
15 lutego 2011 @ 20:15
ciekawy deser i zapowiada sie pysznie:)
Paula
16 lutego 2011 @ 00:15
prosto i pysznie. to lubię 🙂
Pinos
16 lutego 2011 @ 19:42
Ech, pamiętam te figi 🙂
Fajnie, że przypomniałaś…
Pinos
17 lutego 2011 @ 00:42
Ech, pamiętam te figi 🙂
Fajnie, że przypomniałaś…