Przyznam szczerze, że nie przepadam za pierniczkami, więc ich nie piekę. Na ten przepis trafiłam na niemieckiej stronie lecker.de i mnie zaintrygował od pierwszego wejrzenia 😉 Szczególnie przymiotnik “śląski”, bo u nas nie spotkałam się z wariacją pierniczkową, która zawierałaby marchewkę, rodzynki i migdały, widocznie to wersja z niemieckiej strony Śląska. Ale jako że składniki wyglądały bardzo zachęcająco, pomimo upiornej ilości cukru i miodu, stwierdziłam, że raz się żyje i zaryzykuję 😉
Na szczęście pierniczki wyszły przepyszne, więc bardzo Was namawiam do wypróbowania tego przepisu, szczególnie, że można je jeść od razu po upieczeniu, bo są miękkie.
Przepis mówi, że wychodzi z nich 30 sztuk, ale bardzo dużych. Ciasto podczas pieczenia bardzo się rozlewa, więc aby otrzymać zgrabne ciasteczka najlepiej dawać go niewiele więcej niż jedną łyżkę na pierniczek. Oczywiście klei się jak nieszczęście 🙂 więc najlepiej nie tykać go gołymi rękami i całą operację przeprowadzać łyżką często moczoną w wodzie.
500 g płynnego miodu
500 g brązowego cukru (spokojnie można dać połowę)
100 g miękkiego masła
2 łyżki przyprawy do piernika
500 g rodzynek
700 g marchewki
375 g mąki pszennej
375 g razowe mąki orkiszowej
2 łyżki niesłodzonego kakao
1 opakowanie proszku do pieczenia
125 g płatków migdałowych
2 jajkaMiód zagotowujemy razem z cukrem, dodajemy masło i przyprawę do piernika, mieszamy aż masło się rozpuści, odstawiamy do ostudzenia. Rodzynki przelewamy wrzątkiem, odcedzamy na sicie.
Marchewki obieramy, trzemy na grubej tarce. Mąki mieszamy z kakao i proszkiem do pieczenia. W naprawdę dużej misce mieszamy startą marchewkę z masa miodową, jajkami i pozostałymi składnikami. Można to zrobić w robocie kuchennym, mnie się udało 🙂
Masę odstawiamy na co najmniej 3 godziny do lodówki, może być na całą noc. Piekarnik nagrzewamy do 170 stopni.
Blachy wykładamy papierem do pieczenia. Formujemy nieduże, dość grube (ok. 0.5 cm) placuszki, dajemy na blachę po 9, góra 12 sztuk. Pieczemy 15-20 minut do suchego patyczka. Natychmiast zdejmujemy z blach, studzimy pojedynczymi warstwami na papierze do pieczenia, bo kleją się potwornie do wszystkiego 🙂
Na ostudzonych pierniczkach można zrobić paseczki z gorzkiej czekolady, mnie się już nie chciało 😉 Przechowuję je w puszkach, chociaż mam obawy, że do Świąt przetrwają góra 3 sztuki 😉
Przepis dołączam do mojej akcji “Wegetariańskie Świąta z Zieleniną“, do której zapraszam Was serdecznie !
Przy okazji zapraszam do przeczytania mojego kolejnego artykułu dla Ugotuj to, tym razemo kaszy i drugiego o wegetariańskich świętach dla Kobiecego Punktu Widzenia, polecam!
slyvvia
20 grudnia 2011 @ 11:41
Świetne. Śląskie = pyszne 😉
slyvvia
20 grudnia 2011 @ 16:41
Świetne. Śląskie = pyszne 😉
margot
20 grudnia 2011 @ 22:00
może i pieruńsko słodkie ,ale do mnie bardzo przemawiają , mniam
margot
21 grudnia 2011 @ 03:00
może i pieruńsko słodkie ,ale do mnie bardzo przemawiają , mniam
Zielenina
21 grudnia 2011 @ 21:48
slyvvia Twoja opinia to jedynie słuszna opinia 😀
Margot, są faktycznie pyszne, polecam! 🙂
Zielenina
22 grudnia 2011 @ 02:48
slyvvia Twoja opinia to jedynie słuszna opinia 😀
Margot, są faktycznie pyszne, polecam! 🙂