Mam kryzys i ledwo żyję. Podejrzewam tę okropną, dobijającą pogodę (na pewno nie ma z moim zmęczeniem nic wspólnego pewien mały człowiek działający na niewyczerpywalne baterie 😉 W każdym razie najchętniej bym sobie trochę poleżała. Tak ze trzy tygodnie może?Albo i do wiosny…
No, ale dość tych mrzonek. Nawet jak się leży to jeść się chce, prawda?Żeby dodać sobie trochę energii proponuję kombo białka i witamin czyli kotleciki z ciecierzycy z warzywami korzeniowymi, a do nich sos jogurtowy z tahiną i chilli żeby się skuteczniej obudzić.
Na ok. 20 sztuk:
300g ciecierzycy namoczonej na noc
500 g różnych warzyw korzeniowych-marchewki, pietruszki, selera
1 cebula, drobno posiekana
1 jajko
1-2 ząbki czosnku
2 łyżki tahiny
3 łyżki uprażonego na suchej patelni sezamu
2 łyżki soku z cytryny
1 łyżeczka kuminu
sól, pieprz
3 łyżki oleju
Na sos:
150 g jogurtu naturalnego
1 łyżka tahiny
1 łyżka soku z cytryny
płatki chilli na czubku noża
sól, pieprz
Warzywa obieramy i trzemy na tarce albo w robocie kuchennym. Na głębokiej patelni rozgrzewamy olej, szklimy cebulę, wrzucamy 3/4 potartych jarzyn. Smażymy mieszając ok. 10 minut, aż będą lekko zezłocone.
Pozostałe warzywa mielimy razem z przepłukaną ciecierzycą na gęstą pastę razem z czosnkiem, jajkiem, tahiną, sokiem z cytryny.
W dużej misce łączymy masę z usmażonymi warzywami oraz sezamem, doprawiamy do smaku i wyrabiamy do dokładnego połączenia składników. Mokrymi dłońmi formujemy niewielki, płaskie kotleciki i smażymy na spryskanej olejem patelni na niewielkim ogniu ok. 10 minut.
Składniki sosu łączymy ze sobą, odstawiamy na kilka minut do przegryzienia smaków.
Podajemy na przykład z pieczonymi ziemniakami i surówką z kapusty.
Moja Kawiarenka
20 stycznia 2011 @ 15:31
Chyba o mnie pomyślałaś, bo to jak raz pasuje do mojego postanowienia o pozbyciu się namiaru ciała.
Paula
20 stycznia 2011 @ 16:28
przede wszystkim to podoba mi się ich kolor 🙂
Cottie
20 stycznia 2011 @ 16:35
Cieciorka to mój ulubiony "strączek" :D. A jeszcze niedawno odkryłam zjawiskową rzecz – w tesco jest ciecierzyca w puszcze – przepyszna, całkiem tania (wychodzi podobnie przy własnym gotowaniu) i szybka (nie trzeba tyle gotować). Dlatego gdy mało mam czasu to wspomagam się tą kupną ;).
Wracając do przepisu – cudeńko! Uwielbiam kotleciki typu falafel i te wyglądają prześlicznie :). Jak zjem moje zapasy z lodówki (zwykle mojego jedzenia starcza na dłużej niż 1 dzień ^^;) to być może upichcę 😀
Pozdrawiam 🙂
KUCHARNIA, Anna-Maria
20 stycznia 2011 @ 18:22
Zielenino! Bardzo, bardzo w moim guście – i danie i piękne zdjęcia!
Pozdrawiam Cię serdecznie!
Zielenina
20 stycznia 2011 @ 19:29
dzięki za ciepłe słowa, cieszę się że przepis i wykonanie się podobają 🙂
Cottie, witaj. Ja akurat nie używam ciecierzycy w puszce, ona jest podgotowana, więc np. do falafeli się nadaje, a poza tym dla mnie jest zbyt rozmiękła. Gdy gotuję sama zostawiam ją taką nieco do pochrupania 🙂
kornik
20 stycznia 2011 @ 19:36
Bardzo lubię wszelkiego rodzaje kotleciki, zwłaszcza ze strączkowych warzyw. Pyszota!
Sisters4cooking
20 stycznia 2011 @ 20:02
Też się średnio czuję przez tą pogodę 🙁
Ale takie pyszne kotlety potrafią skutecznie postawić nogi i poprawić nastrój 🙂 Uwielbiam warzywne burgery w każdej postaci!
Pozdrawiam!
Moja Kawiarenka
20 stycznia 2011 @ 20:31
Chyba o mnie pomyślałaś, bo to jak raz pasuje do mojego postanowienia o pozbyciu się namiaru ciała.
Arvén
20 stycznia 2011 @ 20:51
Robię podobne, ale trochę oszukane, bo z puszkowanej cieciorki 😛
Lubię, nawet bardzo – że nie wspomnę o tym, że nawet mojego Tatę udało się jakoś przekonać do zjedzenia takiego smakołyku 😉
Paula
20 stycznia 2011 @ 21:28
przede wszystkim to podoba mi się ich kolor 🙂
Cottie
20 stycznia 2011 @ 21:35
Cieciorka to mój ulubiony “strączek” :D. A jeszcze niedawno odkryłam zjawiskową rzecz – w tesco jest ciecierzyca w puszcze – przepyszna, całkiem tania (wychodzi podobnie przy własnym gotowaniu) i szybka (nie trzeba tyle gotować). Dlatego gdy mało mam czasu to wspomagam się tą kupną ;).
Wracając do przepisu – cudeńko! Uwielbiam kotleciki typu falafel i te wyglądają prześlicznie :). Jak zjem moje zapasy z lodówki (zwykle mojego jedzenia starcza na dłużej niż 1 dzień ^^;) to być może upichcę 😀
Pozdrawiam 🙂
KUCHARNIA, Anna-Maria
20 stycznia 2011 @ 23:22
Zielenino! Bardzo, bardzo w moim guście – i danie i piękne zdjęcia!
Pozdrawiam Cię serdecznie!
Zielenina
21 stycznia 2011 @ 00:29
dzięki za ciepłe słowa, cieszę się że przepis i wykonanie się podobają 🙂
Cottie, witaj. Ja akurat nie używam ciecierzycy w puszce, ona jest podgotowana, więc np. do falafeli się nadaje, a poza tym dla mnie jest zbyt rozmiękła. Gdy gotuję sama zostawiam ją taką nieco do pochrupania 🙂
kornik
21 stycznia 2011 @ 00:36
Bardzo lubię wszelkiego rodzaje kotleciki, zwłaszcza ze strączkowych warzyw. Pyszota!
Sisters4cooking
21 stycznia 2011 @ 01:02
Też się średnio czuję przez tą pogodę 🙁
Ale takie pyszne kotlety potrafią skutecznie postawić nogi i poprawić nastrój 🙂 Uwielbiam warzywne burgery w każdej postaci!
Pozdrawiam!
Arvén
21 stycznia 2011 @ 01:51
Robię podobne, ale trochę oszukane, bo z puszkowanej cieciorki 😛
Lubię, nawet bardzo – że nie wspomnę o tym, że nawet mojego Tatę udało się jakoś przekonać do zjedzenia takiego smakołyku 😉
Pinos
21 stycznia 2011 @ 11:36
I czosnek, i czosnek do sosu 🙂 Kupiłam suszoną ciecierzycę i spróbuję być dzielna – nie sięgać do puszek 🙂
Zielenina
21 stycznia 2011 @ 12:20
Uzupełniłam przepis o kumin, bo oczywiście zapomniałam go wymienić, tak to jest jak się pisze z dziurawej pamięci 🙂
Pinos, ja nie chciałam czosnkowego sosu, dlatego czosnek jest w samych kotlecikach, ale hulaj dusza 😉
Pinos
21 stycznia 2011 @ 16:36
I czosnek, i czosnek do sosu 🙂 Kupiłam suszoną ciecierzycę i spróbuję być dzielna – nie sięgać do puszek 🙂
Karmel-itka.
21 stycznia 2011 @ 16:38
kryzys? oj, wiem co czujesz. mam to samo.
do tego mnie jakieś choróbsko rozkłada, o masz ci los!
ale…takie piękne te kotleciki. och, muszą szałowo smakowac!
Zielenina
21 stycznia 2011 @ 17:20
Uzupełniłam przepis o kumin, bo oczywiście zapomniałam go wymienić, tak to jest jak się pisze z dziurawej pamięci 🙂
Pinos, ja nie chciałam czosnkowego sosu, dlatego czosnek jest w samych kotlecikach, ale hulaj dusza 😉
alexanderka
21 stycznia 2011 @ 18:00
Zdjęcia są tak przepyszne, że mam ochotę je schrupać 🙂
Karmel-itka.
21 stycznia 2011 @ 21:38
kryzys? oj, wiem co czujesz. mam to samo.
do tego mnie jakieś choróbsko rozkłada, o masz ci los!
ale…takie piękne te kotleciki. och, muszą szałowo smakowac!
alexanderka
21 stycznia 2011 @ 23:00
Zdjęcia są tak przepyszne, że mam ochotę je schrupać 🙂
Bea
22 stycznia 2011 @ 07:23
Nie ma to jak dobre 'straczkowe' kotleciki 🙂
A ja zamiast lezenia (ktorego powoli mam juz dosyc, grrr…) wolalabym moc zasnac i obudzic sie dopiero w jakims bardziej pozytywnym momencie 🙂 Oczywiscie juz wiosna 😉
Pozdrawiam!
Bea
22 stycznia 2011 @ 12:23
Nie ma to jak dobre 'straczkowe' kotleciki 🙂
A ja zamiast lezenia (ktorego powoli mam juz dosyc, grrr…) wolalabym moc zasnac i obudzic sie dopiero w jakims bardziej pozytywnym momencie 🙂 Oczywiscie juz wiosna 😉
Pozdrawiam!
Bea
1 lutego 2011 @ 16:00
Melduje ze zrobione i spalaszowane! Pyszne 🙂 Dziekuje za smakowita inspiracje! I pozdrawiam serdecznie 🙂
Bea
1 lutego 2011 @ 21:00
Melduje ze zrobione i spalaszowane! Pyszne 🙂 Dziekuje za smakowita inspiracje! I pozdrawiam serdecznie 🙂
mar
12 lutego 2011 @ 18:47
uwielbiam:) lecę namoczyć ciecierzycę:)
ps. czy wyjdą z ugotowanej? boję się że Mała Lu może ciężko trawić taką tylko namoczoną i usmażoną. Zawsze robię dla niej z tych puszkowanych, ale akurat nie mam:(
mar
12 lutego 2011 @ 23:47
uwielbiam:) lecę namoczyć ciecierzycę:)
ps. czy wyjdą z ugotowanej? boję się że Mała Lu może ciężko trawić taką tylko namoczoną i usmażoną. Zawsze robię dla niej z tych puszkowanych, ale akurat nie mam:(
Anonimowy
15 marca 2011 @ 10:41
mam pytanie w kwestii ciecierzycy – czy wystarczy ją zalać wodą na noc i przepłukać, czy trzeba gotować?
Anonimowy
15 marca 2011 @ 14:41
mam pytanie w kwestii ciecierzycy – czy wystarczy ją zalać wodą na noc i przepłukać, czy trzeba gotować?