Poniedziałek, wtorek, środa. Trzeba wstać rano, zebrać się, umyć te zęby, zjeść owsiankę i zawlec się do szkoły i przedszkola. Oczywiście w dni robocze trzeba budzić, namawiać, kusić pysznym śniadankiem i nadchodzącym dniem.
Gdy przychodzi sobota, jest 7.15, a nad nami już wiszą dwa potwory. Wstajecie już, głodni jesteśmy, a co będzie na śniadanie???? Gofry! Chcemy gofry! I tak co tydzień….
To jest jakaś wewnętrzna właściwość dzieci, to zrywanie się skoro świt w weekendy. Wbudowana własność po to, aby gnębić rodziców. Kiedyś spytałam się starszego syna, który w młodszych latach potrafił zerwać się w niedzielę o 6 rano!!!! po co, dlaczego, no why, why why! Odpowiedział mi z głęboką mądrością czterolatka, co już niejedno w życiu widział “No mamo, trzeba mieć więcej czasu na zabawę….”
No i co tu powiedzieć na takie oświadczenie? Nie zostaje nic innego tylko podkulić ogon, zwlec się i z oczami na zapałkach usmażyć te gofry. Co by dzieci więcej czasu na zabawę miały…
W tym sezonie króluje u mnie puree z dyni. Przerabiam na nie dynię za dynią i ładuję do wszystkiego.
Robię za jednym zamachem cały gar, który przekładam do dużego słoja, który stoi w lodówce. Dynia ląduje w plackach, owsiankach i jaglankach, zupach i pastach do pieczywa.
Na puree nadaje się każda dynia. Obieram ją, kroje w kostkę i przekładam do garnka. Jeżeli jest z gatunku tych mniej soczystych wlewam szklankę wody. Duszę po przykryciem na małym ogniu 30-40 minut aż zmięknie i miksuję na puree. Cała robota. Można też upiec, ale nie zawsze chce mi się babrać z piekarnikiem.
Padło i na gofry – z dodatkiem dyni nie są suche, mają fajny żółciutki kolor dodatkowo podkręcony kurkumą, a do tego całkiem dobrze zastępują jajka, więc są idealne do wegańskiej wersji.
Gofry zjedliśmy z szałową pastą malinowo-buraczaną z siemieniem lnianym. Moje dzieci są raczej z tych, które burakami można straszyć, a tego wynalazku zażyczyły sobie nawet osobno do miseczki celem samodzielnej konsumpcji. Chyba trudno o lepszą rekomendację?
Przepis na to cudo, a także 39 innych słodkich i wytrawnych pysznych past do chleba i nie tylko, znajdziecie w moim ebooku “Pasty pełne zieleniny”.
Ebook pojawi się niedługo w sprzedaży w moim sklepiku z zieleniną, a póki co, można się na niego zapisać, aby otrzymać zniżkę za zakup, zapraszam!
Wegańskie gofry dyniowe i pasta malinowa z burakami i siemieniem lnianym
składniki na 6-8 gofrów:
- 1 1/2 szklanki puree z dyni
- 2 szklanki mąki pełnoziarnistej, na przykład orkiszowej
- 1/4 szklanki skrobi ziemniaczanej
- 1/2 szklanki mleka roślinnego
- 1/4 szklanki syropu klonowego
- 1 łyżka octu jabłkowego
- 2 łyżeczki proszku do pieczenia
- 1 łyżeczka sody oczyszczonej
- 2 łyżeczki cynamonu
- 1 łyżeczka kurkumy
- 4 łyżki oliwy+ do smarowania gofrownicy
pasta z malin:
składniki na ok. 2 szklanki pasty:
- 1 szklanka malin (po sezonie mogą być mrożone)
- 2 upieczone, nieduże buraki (razem ok. 150-200 g)
- ½ szklanki siemienia lnianego, namoczonego na noc
- ½ szklanki syropu klonowego
Aby upiec buraki (piekę zawsze 1-2 kg na raz) buraki należy umyć i bez obierania przełożyć do żaroodpornego naczynia z przykrywką. Następnie piec 45-60 minut w piekarniku nagrzanym do 210 stopni. Obieramy je po ostudzeniu.
Na pastę buraki obieramy, maliny myjemy i osuszamy. Siemię lniane odcedzamy. Miksujemy wszystkie składniki na gładką pastę.
Gofry: rozgrzewamy gofrownicę kilka minut wcześniej.
W misce mieszamy puree z dyni, mleko, syrop klonowy, oliwę i ocet. Dodajemy sypkie składniki i wszystkie mieszamy dokładnie.
Wlewamy na natłuszczoną gofrownicę porcję ciasta – nie za dużą, bo gofry mocno rosną.
Nie otwieramy przez 5-6 minut żeby gofry się nie rozwarstwiły. Wykładamy na kratkę, aby odparowały i pozostały chrupkie. postępujemy tak samo do wyczerpania ciasta.
Podajemy z pastą z malin i buraków.